czwartek, 23 kwietnia 2015

W szponach Putina



I

W młodości przeczytałem kilka książeczek o działalności obcych agend, wywiadów, widziałem też film, w którym polski oficer, oczywiście wielki patriota, organizował grupę konspiracyjną na zlecenie Niemców. W ten sposób Niemcy mieli ludzi patriotycznie zaangażowanych w saku, od samego początku. Uzmysławia mi to, że wrogie agendy mogą się posługiwać tak perfidnymi metodami, że zwykły człowiek, dobrej woli, nie wie nawet, że dla nich pracuje. Dlatego dziś, oceniając ludzi, występujących publicznie, nie przejmuję się tym, jak oni siebie określają. Czy się nazwie hura-Polakiem, czy hura-bura patriotą, czy hura-bura-bura kimś tam - spływa to po mnie jak po kaczce, a nawet wiem, że to fałszywiec - "patriota" dla zysku. Bardziej, więc, zwracam uwagę na konsekwencje czyjegoś działania, niż jego takie, siakie, patriotyczne, moralne czy bogobojne nawijki. Gdy się spojrzy na mapę, jak jest przeprowadzony Nord-Stream, to przychodzi do głowy myśl - co za idiota to budował. Mając do dyspozycji płaskie tereny krajów bałtyckich i Polski, żyjąc w świecie współpracy i wzajemnego zaufania (wtedy), poprowadził rurociąg po dnie Bałtyku po kosztach dwukrotnie większych, narażając małe, zamknięte morze na katastrofę ekologiczną. Rosja miała w tym dalekosiężny cel pozaekonomiczny, ale jak przekonała do tej inwestycji, umiejących liczyć, Niemców, Holendrów i "ekobojnych" Skandynawów? Wtedy przydali się bracia Kaczyńscy. Narobili takiej wrzawy antyrosyjskiej, że zachodni kontrahenci woleli przepłacić niż ryzykować kładzenia rurociągu poprzez "opanowaną rusofobią Polskę". Dzisiaj nie ma znaczenia, czy zrobili to na polecenie Putina, czy nie - pomogli mu w prowadzeniu dalszej, nieprzychylnej Polsce, polityce -  są jego kurkami. W ten sposób Polska została pozbawiona wpływów tranzytowych i, co ważniejsze, możliwości wpływu na działanie rurociągu.

II
Jednym ze "stałych elementów gry" kaczystów jest odgrywanie - a to zatroskanego obywatela, a to patriotycznego patrioty, który jest patriotycznym patriotą w przeciwieństwie do tych niepatriotycznych niepatriotów, czyli przedstawicieli rządu lub mainstreamowych mediów. Ot, takie dużo ryczące krowy. Wygląda to tak: W Izraelu siostry Radwańskie zostały obrzucone obraźliwymi wyzwiskami (podobno - nie widziałem tego meczu). Zarówno trener, jak i siostry, nic się na ten temat nie wypowiedziały, ale propagandzista kaczystowski dorwał okazję do przejechania się po "michnikowskiej" gazecie i ministrze spraw zagranicznych - "naszych biją, a oni nic". I jedzie po nich jak po łysej kobyle. A cóż, niby, mieli zrobić. Cóż dyplomaci mogli zrobić, gdy niemieccy kibice, na meczu hokejowym, krzyczeli - "dziś będziemy łamać polskie kości, dziś będziemy pili polską krew" a polscy obrzucili Svena Hanawalda grudkami ziemi. Kaczysta ze wszystkiego zrobi "powód", żeby dokopać swoim wrogom. Wcześniej wymyślili, żeby oni (rządzący) Ogłosili rok rokiem Powstania Styczniowego. Łatwo ogłaszać się patriotycznym patriotą - nic nie kosztuje, a możliwości jest bez liku. Gdy dowiedziałem się, że MEN wycięło jedną godzinę historii w gimnazjum, pomyślałem sobie - no cóż, doszły nowe dziedziny wiedzy, głów się nie powiększy, doby nie naciągnie, tak trzeba. Lepiej żeby to była religia, ale któż odważy się ruszyć tabu. Historia jest tak przeogromną materią, że szkoła może, co najwyżej, przedstawić zarys. Kto się sam nie zainteresuje, to po dwóch latach, czy będzie miał jedną lekcję, czy dwie, będzie tak samo głupi. Udowodniły to dwie studentki, które w grze o milion, straciły masę pieniędzy, bo nie wiedziały czy Marco Polo podróżował po Chinach, Australii czy Arktyce. Tu muszę dodać, że mam przeczytane wszystkie książki z serii "ceramowskiej", jakie były w miejskiej bibliotece i jeszcze wiele w podobnym ujęciu. Samo przeczytanie nie jest tożsame z wiedzą, jednak daje szerszy ogląd świata. Wszystkie sytuacje jakie się dziś zdarzają w Polsce, te przepychanki, walki, połajanki już były. Jak nie bliżej, to dalej, jak nie wtedy to "wtedszy".
Widziałem pokraczną, może śmieszną, raczej chamską scenkę: Stoi tłumek ludzi, częściowo wynarodowiony z własnej, nieprzymuszonej woli, bo po ukończeniu szkoły, ze słowem pisanym miał kontakt tylko poprzez ostatnią stronę sobotniej gazety, a jeżeli zainteresował się historią, to były to przeżycia Isaury Millagros niemiłosiernie pokąsanej przez krokodyla. Tenże, właśnie, tłumek, ma bronić Polaków przed wynarodowieniem, do którego dąży Tusk, wycinając jedną lekcję historii w gimnazjum. Przed tłumkiem stoi dyrygent - Jan Pietrzak i próbuje zachęcić ludzi do pokrzykiwań. Zrazu tłumek nie załapuje, wreszcie ktoś zaintonował i wyszło - Moskwa, Moskwa. Na urzędującego premiera RP padło b, poważne oskarżenie, że on, na zlecenie Moskwy, chce wynarodowić Polaków. Jest to kłamstwo w iście "gebelsowskim" stylu. Jeżeli, więc, ja teraz będę nazywał Pietrzaka ersatzem Goebbelsa, to nie jest to oszczerstwo, tylko dokładne określenie rzeczywistości. Co staje się później? Tenże ersatz Goebbelsa, przed kamerami telewizji, ni z gruszki, ni z pietruszki, wpada na genialny pomysł, żeby wybudować wielki, aż przez Wisłę, większy od pałacu kultury, łuk triumfalny na cześć zwycięstwa nad "Ruskimi" w 1920 roku. Nie wpadł na to Piłsudski i Druga RP, nikt przez 25 lat III RP, ale on - Jan Pietrzak. Można było pomyśleć - ot, jeszcze jeden kaczysta chce sobie odegrać hura-patriotę. Mija niedługi czas i Rosjanie występują z chęcią budowy pomnika, dla upamiętnienia zamęczonych w polskich obozach koncentracyjnych, jeńców.

III
Gdy się spojrzy na ciąg zdarzeń - budowa rurociągu pod Bałtykiem, kilka embarg pod "szemranymi" pretekstami, widoczna, antypolska propaganda, to widać wyraźnie, że putinowska Rosja prowadzi wobec Polski politykę przypominającą działanie drapieżnika próbującego odpędzić słabszą sztukę od stada. Pietrzak, natomiast, pomógł Putinowi podnieść nachalność antypolskiej propagandy na wyższy poziom. Podobnie, jak w przypadku Kaczyńskich, nie jest ważne czy Pietrzak jest na żołdzie Putina, czy nie - jest jego kurkiem.
Powyższy materiał pt. "Kurki Putina" napisałem dwa tygodnie temu, jednak ostatnie wydarzenia skłoniły mnie do bardziej zdecydowanego wyrażenia swojego przekonania: Obaj Kaczyńscy, od samego początku są agentami wrogich, rosyjskich służb specjalnych (o ówczesnej nazwie KGB).. Jedną ze skutecznych metod działania J. Goebbelsa było bezczelne kłamstwo w żywe oczy, inaczej zwane - na chama, na żywca, na bezczelnego. Takimi "gebelsowskimi" kłamstwami operuje teraz J. Kaczyński: L. Kaczyński poległ, PiS jest prawicą i kieruje się ideologią, wybory zostały sfałszowane - to są wszystko (jest ich więcej) kłamstwa na chama. Można powiedzieć: Jarosław Kaczyński - największy "gebels" powojennej Europy. Kaczyzm nie niszczy przeciwnej opcji politycznej, Kaczyzm niszczy polskie państwo, polski naród.Od kiedy kaczyzm rozlał się po Polsce zostały zdeptane, spłaszczone, a nawet zeszmacone wszystkie wartości, które ja szanuję. Po latach ich działalności: "Prawdziwy Polak" - synonim prymitywizmu, patriotyzm - podnóżek, z którego, byle karierowiczowi łatwiej sięgać po frukty, bohaterstwo - kawałek gumy, który pasuje na każdego, kto jest miły dygnitarzowi kościelnemu, Wawel "spospoliciony", krzyż i symbol Polski Walczącej - kilofy, którymi "kaczyści" wybijają miejsce na pomnik napompowanego bohatera, krzyże w gmachach użyteczności publicznej - pieczątki z napisem "my są górą", Jezus Chrystus i Matka Boska - koniki pociągowe do dolce vita dla Rydzyka i dla tych lokalnych "rydzyczków", którzy przedłożyli nauki J. Goebbelsa nad przesłaniem Jezusa Chrystusa i propagandę "kaczystowską" wciskają ludowi. Oto spuścizna Lecha Kaczyńskiego.

Do wymienionych powyżej, dodam jeszcze oplute (nie dosłownie) groby powstańców warszawskich i oplutych kombatantów, włącznie z gen. Wł. Andersem.  Czy moje oskarżenia są zbyt nadęte, przesadne? Czy, nawet bardzo liczną grupę ludzi, mówiących, przynajmniej brzmieniowo, tym samym językiem, która "zeszlaiła" lub pozwoliła "zeszlaić" wszystkie wartości, które powinna szanować, można nazwać narodem, czy jest to już tylko stado? To się samo nie zrobiło. To zrobili bracia Kaczyńscy ze swoimi służebnymi i przy wsparciu Kościoła. Tak mogą działać tylko obcy, wrodzy agenci. To działanie jest, od samego początku, zaplanowane, przemyślane, oparte na socjotechnicznej wiedzy i, niestety, skuteczne.

PS. Dodam, że dostrzegam w internecie zatrzęsienie agentów wpływu. Pisze taki o historii, a wciska, że Tusk i Komorowski to nędzni politykierzy i nie musi tego uzasadniać, pisze o pionowych wiatrakach + Tusk, Kopacz okradli, zniszczyli, sprzedali itd, - stały zestaw, o Kościele + stały zestaw, o wpływie zorzy polarnej na życie seksualne pingwinów + stały zestaw. Nawet zastanawiam się czy Orban nie jest owocem działalności rosyjskich służb specjalnych. Do przemyślenia: http://www.wiadomosci24.pl/artykul/to_oni_podpalaja_polske_318488-1-2--d.html#artykul-narzedzia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz